Given that the franchise centers around investigations conducted by Ed and Lorraine Warren, we could also see a TV series finding new performers to take over as the Warrens from Patrick Wilson and Carl L. Johnson: Has been investigating reports of strange phenomena for nearly 50 years beginning with his association with noted ghost-hunting couple Ed and Lorraine Warren. Carl and his identical twin brother, Keith, were called in to investigate the Perron family's situation at what is now known as The Conjuring House in 1973. Ed and Lorraine Warren were famed paranormal investigators who served as the major inspiration for The Conjuring franchise. Patrick Wilson and Vera Farmiga currently play the couple as they solve some of their most popular cases, including the investigation of the 'Raggedy Ann Doll' and the trial of Arne Cheyenne Johnson (aka 'The Devil Made Me Do It' case). Following the story of a convent under dark influence, the film is the fifth released in the fictional "Conjuring Universe," a series of movies spun off from the 2013 film of the same name. Although focusing heavily on the supernatural, the series is — in fact — based on the real life investigations of Ed and Lorraine Warren. Ed Warren has been accused of having an extra-marital affair with an underage girl, with his wife Lorraine's knowledge. Warner Bros., New Line Cinema. Ed and Lorraine Warren are best known for taking on horrific, often demonic cases that spawned the likes of iconic horror movie The Amityville Horror and the entirety of the Conjuring franchise. Ed Warren was a World War 2 veteran and a former police officer who became a self-professed demonologist after studying the subject on his own. His wife, Lorraine, claimed to be a clairvoyant and medium who was capable of communicating with the demons that Ed discovered. The Warren Occult Museum houses creepy and haunted objects, including the iconic Annabelle doll and cursed samurai armor. The museum also contains vampire coffins, cursed photographs, demon masks, and other unnerving artifacts with mysterious lore attached to them. Ed and Lorraine Warren were some of the most legendary paranormal investigators 8Mtxb1. Edward i Lorraine byli specjalistami w sprawach nawiedzeń i parapsychologii. Małżeństwo ma też wielu fanów, głównie z terenów Ameryki Północnej, gdzie najczęściej pracowało. Dlaczego ci badacze zjawisk paranormalnych byli tak wyjątkowi? Eward Warren ( – Ed pochodził z Bridgeport (stan Connecticut). Od najmłodszych lat doświadczał zjawisk paranormalnych, nawet we własnym domu. Obserwował świetliste kule przybierające różne kształty, słyszał dźwięki typowe dla ludzi (kroki, ciężki oddech), kiedy w pomieszczeniu nikogo nie było, oraz czuł mocne zmiany temperatury podczas obserwacji. Podczas II WŚ walczył w United States Navy (marynarka). Wrócił jako weteran – jeden z nielicznych ocalonych – z zatopienia jednostki na której przebywał. Pracował też, jako oficer policji. Po wojnie uczęszczał do szkoły artystycznej. Tematem jego prac były najczęściej nawiedzone domy. Sławę przyniosła mu jednak praca demonologa. Lorraine Warren / Lorraine Rita Moran ( Ed poznał ją w wieku 16 lat. Kobieta szybko zaprzyjaźniła się z nim i wkrótce okazało się, że mają ze sobą więcej wspólnego, niż sądzili. Lorraine Warren, to medium. Widzi i słyszy to, czego zwykli ludzie nie potrafią wychwycić za pomocą swoich zmysłów. Chociaż jej dar jest bardzo przydatny i niejednokrotnie budził zazdrość, praca nie jest tak prosta i przyjemna, na jaką wygląda. Wymaga bardzo silnej psychiki. Pomijając możliwość opętania, medium zmuszone jest oglądać najróżniejsze sceny, dziejące się w miejscach nawiedzeń, oraz w pewien sposób przeżywać dziejące się tam niegdyś tragedie. Lorraine jest profesjonalistką, ale mimo to, po wizycie w jednym z domów odmówiła powrotu do niego… Ed i Lorraine przebadali wspólnie tysiące niesamowitych przypadków. W 1952 roku założyli też Stowarzyszenie ds. Badań Parapsychicznych (Nowa Anglia). Swoją pracę traktowali naprawdę poważnie. Są autorami licznych publikacji dotyczących badanych spraw, a bywało też, że prowadzili wykłady na uczelniach. Małżeństwo badało najgłośniejsze i najbardziej znane przypadki nawiedzeń. Na przykładzie wielu z nich nakręcono znane filmy, chociaż oczywiście nie odzwierciedlają one stuprocentowo przebiegu wydarzeń. Instytucja zrzesza najróżniejszych łowców duchów, badaczy, a nawet ludzi o specjalizacjach pozornie dalekich od tematów zjawisk paranormalnych – zarówno profesjonalistów, jak i osoby, dla których jest to tylko hobby. Dlaczego? Po pierwsze, nawiedzenia, czy (nawet częściej) imitujące je żarty, to częsty problem i praca zawsze się znajdzie. Po drugie – spirytyzm i egzorcyzmy, to dziedziny, które ciężko poznać, ucząc się na kursach. Trochę, jak ze sztuką – są osoby, dla których wykonywanie danej pracy przychodzi naturalnie, oraz takie, które muszą latami starać się o nawet najmniejszy postęp. zajmuje się zresztą nie tylko odwiedzaniem klientów w potrzebie. Organizacja publikuje własne czasopisma i prowadzi strony internetowe, dzięki czemu może rozpowszechniać wiedzę o formach nawiedzeń i ewentualnych sposobach obrony. W badaniach bardzo pomocni są lekarze, oraz naukowcy z typowych, przyziemnych dziedzin. Dzięki nim możliwe jest ocenienie, czy medium faktycznie ma do czynienia z duchem, lub demonem. O ile nie mamy do czynienia z mistyfikacją, bardzo często problemem jest tylko niewykryta dotąd choroba psychiczna „opętanego”, lub – w przypadku budynków i obiektów – wada konstrukcyjna, czy mocne pole magnetyczne, powodujące złe samopoczucie, lub nawet halucynacje. Pomimo śmierci męża, Lorraine wciąż aktywnie udziela się w organizacji. Prowadzi też prywatne Muzeum Okultyzmu: Jest to najstarsze muzeum tego typu, a każdy z eksponatów ma swoją historię. Znajdziemy tu opętane zabawki, dziwne fotografie i obrazy, czy przedmioty używane w rytuałach. Jednym z najbardziej znanych eksponatów jest lalka Annabelle – niepozorna zabawka, niegdyś terroryzująca rodzinę do której należała. Nigdy nie dowiedziono, czy była ona opętana przez ducha dziewczynki, jak początkowo podejrzewano, czy przez demona. Pomimo przeprowadzenia licznych egzorcyzmów, uważa się, że Annabelle wciąż jest niebezpieczna… Najgłośniejsze sprawy z udziałem Warrenów: -Amityville (1976r.): Najgłośniejszy przypadek badany przez małżeństwo. W nawiedzonym domu, należącym do Kathleen i George’a Lutz, miały miejsce szczególnie dziwne, a często i niebezpieczne wydarzenia. W całym domu słychać było odgłosy świadczące, że oprócz członków rodziny jest tam jeszcze jakaś osoba. Kathleen twierdziła, że pewnego razu, zobaczyła przez okno wpatrzone w nią, czerwone oczy. 30 – centymetrowy krzyżyk wiszący na ścianie sypialni odwrócił się do góry nogami, co było dość oczywistym symbolem obecności demona. Na klatce piersiowej Kathy pojawiały się czerwone pręgi. George odkrył w domu mały pokój, którego nie wrysowano w plany budynku. Ściany były pomalowane na czerwono, a pies Lutzów z jakiego powodu bał się zbliżać do pomieszczenia. Rodzina doświadczała wielu potwornych wizji. Dzieci nie wydawały się bać domu, ale nieraz zachowywały się w sposób budzący podejrzenia rodziców. Warrenowie uważali, że dom jest nawiedzony, ponieważ miało w nim miejsce morderstwo. Wersję tą potwierdziło zdjęcie w podczerwieni, wykonane przez Gene’a Campbell’a – widać na nim „demonicznego chłopca”. Fotografię ukrywano przed opinią publiczną przez 3 lata i pokazano dopiero podczas promocji filmu „The Amtyville Horror”. -Nawiedzenie w Connecticut (1986): Nawiedzenie miało związek z chorobą dziecka, które wraz z rodziną wprowadziło się do budynku użytkowanego dawniej, jako dom pogrzebowy. Pierwsze ataki duchów mylono z wizjami chorobowymi, ale wkrótce zaczęła ich doświadczać cała rodzina. -„Diabeł kazał mi to zrobić” (1981): Sprawa dotyczy człowieka oskarżonego o morderstwo. Czy można jednak nazwać go winnym? Mężczyzna twierdził, że do popełnienia zbrodni zmusił go demon. Warrenowie nie zostali tutaj właściwie wezwani do mordercy, ale do 11-letniego Davida, w którego ciele demon przebywał najpierw. Starszy mężczyzna został opętany dopiero po egzorcyzmach odprawionych na dziecku. Chociaż opętanie nie jest dla prawa podstawą do uniewinnienia (według przepisów, nie może zostać udowodnione) Ed i Lorraine, zapewnili sprawie rozgłos i zainteresowanie mediów. Ofiara opętania spędziła w więzieniu tylko pięć lat z 10-20, które miał zapewnić wyrok. Jak widać, małżeństwo nie tylko pracowało bardzo profesjonalnie, ale potrafiło też wpływać na opinię publiczną. W swoich klientach widziało przede wszystkim ludzi – ich problemy, strach, bezbronność wobec tego, co nieznane. Warrenowie nigdy też nie zachowywali się, jak celebryci, ani nie obnosili niepotrzebnie ze swoimi talentami. Robili to, co uznawali za słuszne i wspólnie rozpoczęli coś wielkiego. Lorraine wciąż kontynuuje dzieło życia swojego i męża. Źródło: ROZDZIAŁPIERWSZYBiała wieża kościoła wznosi się wysoko nad soczyście zielonym zboczem wzgórza, wskazując z daleka urocze, historyczne miasteczko Brookfield w stanie iglica należy do kościoła kongregacyjnego, który stoi tam od czasu, gdy ponad dwa wieki temu na tym obszarze pojawili się purytańscy jest stare jak sama Ameryka. Było świadkiem każdej epoki amerykańskiej historii; jego synowie walczyli w każdej wojnie, od Rewolucji po zaczęli zasiedlać ten obszar siedemdziesiąt pięć lat przed spisaniem Deklaracji Niepodległości. Podstawowym zajęciem było wówczas rolnictwo, a dla pierwszych osadników równie ważna była religia – religia pełna ognia i kongregacjonaliści purytańscy, którzy osiedlili się na tym terenie, uznawali Biblię za niekwestionowany plan wiodący do zbawienia i niekwestionowany przewodnik postępowania. Dla tych grzeszników, którzy nie zrozumieli „wiadomości”, zbudowano dyby i pręgierze. Nic dziwnego, że Brookfield pewnego dnia stało się polem bitwy dobra i początek wspólnoty miał charakter religijny. Do roku 1755 kongregacja rozrosła się na tyle, by ogłosić swoją niezależność, a okolica stała się znana jako Newbury lata później, we wrześniu 1757 roku, w miejscu dzisiejszego kościoła kongregacyjnego Brookfield poświęcono dom spotkań. Tamten jesienny dzień był podwójnie wyjątkowy, ponieważ budynek nie tylko został poświęcony, lecz także pierwszą uroczystością, która się w nim odbyła, było wyświęcenie młodego seminarzysty o nazwisku Thomas Brooks. W 1788 oroku miasteczko od jego nazwiska zyskało nazwę Brooks zmarł w tym samym roku co George Washington, w 1799, ale Brookfield świetnie prosperowało i rozrastało się. Wzdłuż „Turnpike”, rogatki, która biegła przez centrum miasta, wybudowano reprezentacyjne domy, szkoły, kościoły, stajnie i co zaczęło się jako Newbury Parish, stanowi teraz Brookfield Center. I na pierwszy rzut oka wydaje się, że na przestrzeni wieków niewiele się zmieniło. Te same białe domy z desek, płoty z palików i kamienne słupki do uwiązywania koni stoją wzdłuż dawnej Turnpike, dziś znanej jako Route 25. Na wiosnę wciąż obficie kwitną bzy i forsycje; jesień nadal eksploduje kolorami. W ciepłe, letnie, sobotnie popołudnia dominującym dźwiękiem odbijającym się echem po zboczach wzgórz jest brzęk lodu w mocnym ginie z tonikiem. Dzisiejsze życie w Brookfield jest dla pewnej rodziny mieszkającej dosłownie w cieniu kościoła kongregacyjnego spokojne życie w Brookfield latem 1980 roku skończyło się gwałtownie i lipca 1980 dźwięk kościelnego dzwonu mówi miasteczku, że wybiła godzina podwórzu domu Glatzelów zapada decyzja, żeby przed końcem pracy w tym dniu pojechać po jeszcze jedną ciężarówkę wysokie brzozy przemyka łagodny powiew, podczas gdy zniszczona, czerwona wywrotka cofa się do wysokiej sterty. Łyżka żółtej koparki napełnia naczepę żyzną ziemią Connecticut.– Zabieraj – mówi stanowczo Glatzel zmusza załadowaną po brzegi wywrotkę, by ruszyła przed siebie i wydobywając z silnika diesla głośny, wysilony dźwięk, wiezie ciemną glebę do domu.– David – woła jego matka. – Chodź już, synku. Wystarczy na wyładowuje ziemię.– Idę, mamusiu – i Judy Glatzel mieszkają w dużym, beżowym domu wybudowanym dwadzieścia pięć lat temu. Przeprowadzili się tutaj z Norwalk, Connecticut, w 1969 roku. Dom Glatzelów stoi na wzgórzu, nieco ponad półtora kilometra od Route 7 – słynnej starej drogi – otoczony kawałem zalesionej ziemi. Od frontu rozciąga się zachwycający widok na niebo, wzgórza i dramatyczne, pomarańczowe zachody i Judy Glatzelowie są małżeństwem od dwudziestu siedmiu lat. Mają czworo dzieci. Czterdziestosześcioletni Carl Glatzel jest dużym, twardym mężczyzną z bujną, szarą brodą. Wygląda jak skrzyżowanie komandora Schweppesa ze znanej reklamy napojów i Świętego Mikołaja. Jest mechanikiem specjalizującym się w ciężkich maszynach budowlanych i odpowiada za konserwację drogich, skomplikowanych urządzeń. Ciężko pracuje, a w nocy śpi jak zabity. To prostolinijny, uczciwy człowiek, który nie toleruje wymysłów i lenistwa. Jego dzieci go uwielbiają, ale kiedy każe im skakać, proszą o pozwolenie, żeby wrócić na Glatzel to atrakcyjna blondynka o głęboko osadzonych oczach, w ogóle nie wyglądająca na swoje czterdzieści cztery lata. Z wyglądu drobna i krucha, jest matką nieznoszącą nonsensów. Życie Judy koncentruje się na domu i rodzinie, a bycie gospodynią przynosi jej satysfakcję. Choć cicha, jest bardzo spostrzegawcza i momentalnie rozpoznaje Glatzel mają córkę i trzech synów. Debbie ma dwadzieścia sześć lat i jest ich pierworodną; po niej urodziło się trzech chłopców: Carl Junior, lat czternaście; Alan, lat trzynaście; i David, jest wysoka i smukła, z głębokimi, zielonymi oczami i długimi, kasztanowymi włosami upiętymi w kucyk. Ma rozwiniętego ponad wiek syna Jasona, rezultat krótkiego małżeństwa z nastoletnich czasów. Jakkolwiek od niej wyższa, Debbie jest bardzo podobna do Glatzelów są dużymi, krzepkimi dziećmi, które wyraźnie wdały się w ojca. Ich osobowości się jednak różnią. Carl Junior uwielbia motocykle i podnoszenie ciężarów. Jak większość chłopców w jego wieku, nie może się doczekać prawa z drugiej strony, jest cichy i skłonny do popadania w zamyślenie. To obserwator z zamiłowaniem do fotografii i komputerów. Rodzina spodziewa się, że Alan wybierze karierę pracownika wreszcie jest David – pulchny jedenastolatek. Ulubieniec rodziny. Naturalny, o słodkim charakterze i wiecznie gotowy do śmiechu, lubi przebywać na dworze, bawiąc się swoją flotą zabawkowych ciężarówek i David wraca do domu, Judy kieruje go prosto do wanny.– Jak się wykąpię, to chciałbym zobaczyć Popeya – mówi David do brata siedzącego w siedzi na kanapie przed telewizorem. To dwieście czterdziesty pierwszy dzień kryzysu zakładników w Iranie, a w programie, który ogląda, podano informację, że urzędnik z ambasady, Richard Queen, być może w ciągu tygodnia wróci do dole, w warsztacie, Carl Junior pomaga ojcu w naprawie silnika do jednego z ich skuterów śnieżnych o pojemności trzystu czterdziestu centymetrów sześciennych. Jazda na skuterach śnieżnych to jedna z ulubionych rozrywek rodziny, a oni posiadają cztery krześle przed szafą na bieliznę stołową i pościelową stoi Debbie. Obok, na podłodze, leży do połowy wypełniony karton.– Mamo, używasz tych muślinowych zasłon? – pyta.– Możesz je wziąć – odpowiada Debbie i podaje materiał matce, która go składa, a następnie chowa do się pakuje; jutro ma zamiar rozpocząć zupełnie nowe gdy chłopcy są już w łóżkach, Carl i Judy Gratzel odbywają długą, poważną rozmowę ze swoją córką. Debbie od wielu lat nie mieszkała z nimi, ale krok, który zamierza zrobić, jest poważny. Jej rodzice chcą się upewnić, że podjęła właściwą Glatzel to profesjonalna psia fryzjerka w schronisku w pobliżu Newtown. Mieszka jednak w Bridgeport, około trzydziestu kilometrów na południe, w domu Mary Johnson. Mary, rozwódka, walczy, by wychować trzy córki i osiemnastoletniego syna, Arnego. Debbie mieszka z nią już przeszło cztery lata. W tym czasie Debbie i Arne zakochali się w sobie i na jesieni planują w Bridgeport przestało odpowiadać tak Debbie, jak Johnsonom. Nie chodzi tylko o problemy Debbie z dojazdami do pracy – samo miasto jest nieprzyjemne i o wysokim poziomie przestępczości. Arne Cheyenne Johnson go nie znosi i chce się wyprowadzić. Od dawna pragnął życia w jakimś lepszym miejscu – nie tylko dla siebie, lecz także dla swojej matki i sióstr. Tu na ulicach wciąż były walki, pijaństwo i wszystkim zagrażało niebezpieczeństwo, więc bardzo chciał się stąd tak od sześciu miesięcy Arne i Debbie przeglądali gazety w poszukiwaniu dużego domu na zalesionej działce na północ od Bridgeport, w górze hrabstwa Fairfield, gdzie mile byłyby widziane dzieci i zwierzęta. Wydawało się to niemożliwe, aż pewnego dnia pod koniec kwietnia 1980 roku w Bridgeport Post znaleźli dokładnie to, czego położony w lesie, przy krętej wiejskiej drodze, znajdował się tuż za granicą Brookfield, w Newtown. Miejsce wydawało się idealne. Było tam wszystko, czego chcieli. Nawet George, ich sympatyczny owczarek, był mile widziany.– To wasz dom – z osobliwym naciskiem powiedziała Debbie właścicielka. – Chcę, żebyście tu miał się zwolnić w domu miało rozwiązać pewne złożone problemy. Mary Johnson musiała utrzymywać troje własnych dzieci, plus dziewięcioletnią bratanicę, nie mając męża ani nie dostając zasiłku na dzieci. Z tego powodu Arne Cheyenne Johnson, odkąd nauczył się chodzić, był głową rodziny. To on ją spaja. Rzucił szkołę w dziesiątej klasie, by pomóc utrzymać rodzinę. Jego współczucie i poczucie odpowiedzialności były wyraźne nawet, gdy był dzieckiem, gdy jako roznosiciel gazet wziął swoje odłożone zarobki, dwieście pięćdziesiąt dolarów, i kupił matce stary samochód, żeby nie musiała chodzić prawie pięciu kilometrów wzdłuż autostrady do pracy na stanowisku sprzątaczki w Holiday Mary Johnson, w wieku czterdziestu dwóch lat, jest nieuleczalnie chora na bolesną postać raka okrężnicy, co dodatkowo komplikują problemy z tarczycą. Celem Arnego i Debbie jest pracować, płacić rachunki i odciążyć panią Johnson, która potrzebuje odpoczynku i opieki. Zdecydowali się zostawić główny dom dla Mary i dziewczynek, a sami zamieszkać w mieszkaniu w przybudówce.– Wasze plany brzmią nieźle – zwraca się Carl do córki. – Ale mówisz o wychowywaniu własnego syna, plus wzięciu odpowiedzialności za trzy młode dziewczyny, teściową, która wymaga kosztownej opieki medycznej, duży dom, pracę na pełen etat i męża. To bardzo ambitne założenia!– Wiem – przyznaje Debbie. – Ale przecież już teraz tak żyjemy, poza tym, że nie jesteśmy z Arnem małżeństwem. Przeprowadzka nic tu nie zmieni, a poza tym w mieście nie ma dla Arnego pracy w ogrodnictwie.– Dobrze, zatem porozmawiajmy o finansach. Jakie będą tam miesięczne koszty utrzymania? I ile zapłaciłaś do tej pory?– Umowa opiewa na pięćset pięćdziesiąt dolarów czynszu za miesiąc, łącznie z rachunkami. Nie moglibyśmy sobie na to pozwolić, gdybyśmy musieli płacić dodatkowo za opał, elektryczność i co tam jeszcze – przyznaje szczerze.– Masz to na piśmie?– Mary ma dzisiaj podpisać umowę najmu – mówi mu Debbie.– Jaką daliście kaucję? – pyta Judy.– Dwumiesięczny czynsz – odpowiada Debbie. – Tysiąc sto dolarów.– Chryste! – woła Carl. – Skąd wzięliście takie pieniądze?– Zrzuciliśmy się – odpowiada Debbie. – Arne i ja zapłaciliśmy z własnych pieniędzy, a Mary dała to, co musiałaby w tym miesiącu wydać na czynsz w Bridgeport.– Wydałaś wszystko, co miałaś, prawda? – pyta Judy.– Tak – niechętnie przyznaje Debbie. – Ale Arne ma pracę. W przyszłym miesiącu zaczyna jako chirurg drzew. A do tego czasu pracuje na część etatu razem ze mną w schronisku i ma też prywatne zlecenia ogrodnicze.– Może wstrzymalibyście się jeszcze kilka miesięcy, zanim weźmiecie na siebie taki ciężar? – sugeruje Judy.– Mamo, nie możemy. Wpłaciliśmy już pieniądze, a Mary zdała dom w Bridgeport. Czy nam się to podoba czy nie, jutro musimy się przeprowadzić.– Jak dla mnie, to chyba liczycie na łut szczęścia – podsumował Carl, sięgając po portfel. – A szczęściem nie zapłacicie za jedzenie. – Odlicza pięć dwudziestodolarówek i podaje je Debbie. – Wiem, że wszyscy ciężko pracujecie, ale to się wam przyda na początek. Oddasz, gdy już się urządzicie. Ale na razie nie chciałbym, żeby wam się noga powinęła.– Dziękuję, tatusiu – z prawdziwą wdzięcznością mówi Debbie. – Naprawdę was jest i Judy kładą się do będzie spać na tego nie wiedzą, właśnie mają za sobą ostatni normalny dzień w drugiego lipca, dla Debbie Glatzel zaczęła się normalnie. Wstała wcześnie i załadowała do bagażnika swojego samochodu ubrania i kartony. Potem pojechała trzydzieści kilometrów do Bridgeport po Arnego i Jasona, swojego syna oraz ich owczarka, George’a. O dziesiątej trzydzieści znaleźli się na Route 25 i jechali do domu w tuż przed jedenastą wtoczyli się na podjazd, były trzydzieści dwa stopnie i temperatura rosła.– Mamo, to właśnie tutaj będziemy teraz mieszkać? – zapytał Jason, entuzjastycznie wyciągając się na tylnym siedzeniu i wielkimi oczami gapiąc się na dom.– Tak jest – powiedziała Debbie. – Podoba ci się?– Ojacie, no pewnie! – Wyskoczył z auta i pobiegł długim, niewybetonowanym podjazdem, z rozbawionym psem depczącym mu po i Arne wysiedli równie podekscytowani. Arne Cheyenne Johnson to niski, muskularny mężczyzna z gęstwiną jasnych włosów i cichym głosem. Chociaż ma tylko osiemnaście lat, na jego twarzy znać siłę. Nie ma lekkiego życia, a jego charakter ukształtowały przeciwności. W jego przekonaniu sprawy zaczęły się teraz i Debbie stanęli, chłonąc widok. Dom był jednopiętrowy, pomalowany na wojskową zieleń, z beżowymi okiennicami. Podzielony został na dwie części: prawa, stanowiąca główną bryłę, była większa, a lewą tworzyła przybudówka wielkości mniej więcej garażu na jeden samochód. Nad domem górowały okazały dąb i klony w pełnym rozkwicie. W lesie śpiewały ptaki. W porównaniu z syrenami i męczącymi dźwiękami miasta w Bridgeport, ten spokój był do głębi weszli do środka, Arne i Debbie zrobili sobie powolny spacer wokół budynku. Przez ich entuzjazm zaczęło się przebijać rozczarowanie. Wszystko porastała wysoka trawa, a podwórko było istną gęstwiną wrzośca i innych krzaków. Czerwonawobrązowy dach wymagał naprawy. Ze ścian łuszczyła się farba, wysuszone elementy drewniane należało koniecznie pomalować. Drzwi frontowe ledwie się trzymały. Po obu stronach schodków prowadzących do wejścia rosły nieprzycięte cisy, częściowo zasłaniając okna frontowe.– Jest gorzej niż myślałem – przyznał Arne.– No, nie jest za ciekawie – zgodziła się Debbie. – Ale do końca miesiąca będziemy musieli się tym wszystkim zająć. Poza tym w środku jest w rozejrzała się za synem.– Jason, wchodzimy do środka. otworzył drzwi i wkroczyli do dusznego, gorącego wnętrza, w którym unosił się nieprzyjemny zapach Debbie zaczęła otwierać okna, żeby przewietrzyć, Arne wrócił do drzwi frontowych i przytrzymując je, zawołał psa. Zwierzak dopadł schodków, po czym się zatrzymał.– Chodź, piesku! No chodź! – wołał Arne, ale biało-szary owczarek szczeknął i cofnął się na środek dał mu spokój, sądząc, że pies uznał, że w środku będzie mu za przeciwieństwie do elewacji, która zdecydowanie wymagała uwagi, wnętrze wydawało się w porządku.– Na razie nieźle – powiedziała mu Debbie. – Tammy, ta dziewczyna, która mieszkała tu poprzednio, chyba wszystko zabrała.– Dlaczego się wyprowadziła? – zapytał Arne.– Chyba jakieś rozwodowe historie. Wróciła z córką do Bridgeport. Dla niej samej czynsz był zbyt końcu korytarza Arne otworzył drzwi do prawej tylnej sypialni. Debbie i Jason weszli za nim i odkryli wielkie, napełnione łóżko wodne z lustrzanym baldachimem, zajmujące prawie cały pokój.– O rany! – wykrzyknął Jason, szykując się, żeby na nie złapała go za ramię.– Zapomnij – powiedziała. – Nie jest nasze, a jeśli się zepsuje, to nie będzie nas stać, żeby je odkupić. Trzymaj się z dala!Chociaż w domu nadal było gorąco, Debbie poczuła z korytarza nagły, wyraźnie zimny powiew ciągnący od klapy na poddasze.– No, i co myślisz? – spytał Arne.– Myślę, że powinniśmy rozpakować samochód i zająć się meblowaniem – krótko odparła Debbie.– Nie, mam na myśli zamieszkanie tutaj… i płacenie wysokiego czynszu za taką ruderę.– Oszalałeś? Wprowadzamy się. Dzisiaj! Już!– Debbie, nie musisz krzyczeć.– Wcale nie krzyczę!– Krzyczysz, Deb.– Cholera jasna, przestań się mnie czepiać! – wrzasnęła.– Nie nazywam się cholera jasna i nie czepiam się – zaprotestował Arne.– No, ciekawe! – krzyknęła. – Skończ z tym gównem i do roboty!– Co ci się stało?– Nic mi się nie stało, do diabła! Nic mi nie jest! Co, do diabła ciężkiego, stało się z tobą? –zapytała nigdy dotąd nie odzywała się w taki sposób. Arne patrzył na nią przez dłuższą chwilę, a potem poszedł do Debbie wyszła i dołączyła do chłopaka, który wyciągał kartony z auta. Czuła się okropnie.– Przepraszam, że krzyczałam. Naprawdę nie chciałam. Nie wiem, co mnie napadło.– Debbie, nie ma sensu tak się wściekać.– Arne, dziś jest nowy początek. Wszystkiego. Proszę, wybacz mi, że na ciebie krzyczałam. Skarbie, nie jesteś na mnie zły?– Nie, nie jestem – odparł. – Po prostu nie sądzę, żebym ja mógł się wściec na ciebie; kocham następną godzinę Arne, Debbie i Jason sumiennie pracowali. Rozładowali auto, a potem wnieśli meble, które były złożone w piwnicy. Wielu rzeczy im brakowało, ale to, co mieli, było jedną czwartą powierzchni piwnicy odgradzały ściany ze sklejki, co wyglądało jak doskonałe miejsce na magazyn. Jednak ta część była zamknięta na klucz, a Arnemu nie udało się jej otworzyć. Był to kolejny irytujący szczegół, jak to łóżko górze wyłaniał się kolejny problem. Podczas gdy Arne kręcił się po piwnicy, Debbie odkryła, że pośród kluczy, które dała jej pani Johnson, nie ma klucza do przybudówki. Zerkając przez zasłonę widziała, że mieszkanko, do którego miała się wprowadzić razem z Arnem, nadal było zajęte. Debbie wiedziała, że zajmowała je bratanica właściciela, ale miała je opróżnić do pierwszego omówieniu tej kwestii Arne i Debbie zdecydowali się zadzwonić do pani Johnson. Przez telefon Debbie dowiedziała się, że gdy Mary podpisywała umowę, właścicielka wspominała, że jej córka, która z powodów zdrowotnych wyjechała na zachód, zmieniła plany i nie zwolni tego mieszkania do połowy lipca. Arne i Debbie nie wierzyli własnym uszom. Jednak mając jako alternatywę powrót do miasta, postanowili podejść do tej sprawy wrócili do domu, była dwunasta trzydzieści. Debbie zaczęła rozpakowywać pudła i zapełniać szuflady komody, podczas gdy Arne szorował łazienkę. Jason badał okoliczne pierwszej przyjechała matka Debbie. Jeszcze tutaj nie była i obiecała, że przywiezie lunch i im pomoże. Wzięła ze sobą Davida, Alana i młodego lunchu Debbie i Arne zabrali Judy na oględziny domu, a potem spytali ją o zdanie.– Jak to się stało, że nie wzięliście tego miłego domu w Botsford? – brzmiała ogólnikowa odpowiedź Judy. – Wszystko tam było: stawy, stodoła, zagospodarowany ogród, nowoczesny dom.– Ale po sąsiedzku z cmentarzem – odparła Debbie. – Poza tym jedna ze stodół była w połowie spalona. Co to za farma ze spaloną stodołą? Nie odpowiadało mi to miejsce. Podobało mi się, ale nie mogłabym tam mieszkać.– Cóż, Debbie, będę z tobą szczera: to miejsce wcale nie jest lepsze. Nie podoba mi się! – powiedziała Judy wprost. – Jest w nim coś dziwnego. To nie jest szczęśliwy dom.– Oj, mamo, przywykniesz. Wiem, że jest tu ciemno i trzeba te wnętrza trochę rozweselić, ale daj nam miesiąc i sama zobaczysz podskoczyli na dźwięk ciężkich drzwi do piwnicy, które zamknęły się z hukiem. Siła uderzenia była taka, że zadrżały szyby.– Boże jedyny! – wykrzyknęła Debbie, otwierając drzwi. – Na górę! Już!Carl, Alan i David z opuszczonymi głowami wspinali się po schodach z piwnicy, jak jeńcy wojenni pojmani na polu przypomniała im stanowczo, że mieli pracować, a nie się bawić, i poleciła, żeby spytali Arnego, co jest do chłopców Glatzelów Arne był jak starszy brat. Ufali niezwłocznie znalazł im stosowne zajęcia. Carl dostał szpachelkę i zadanie oskrobania farby, przez którą nie dało się otworzyć okien. Alan został wyposażony w miotłę i polecono mu zamieść podłogi. David miał obejrzeć wszystkie szafy i szafki, by sprawdzić, czy nie zostały w nich jakieś zabrali się za zlecone prace, nie mając pojęcia, że oto są ostatnie chwile ich niewinnego dzieciństwa. W ciągu godziny miało dojść do incydentu oznaczającego początek niezrozumiałego, diabelskiego ataku, który z czasem na zawsze zmieni życie każdego członka rodziny Johnsonów i większą część godziny panował spokój, w który nagle wdarł się chichot chłopców. Co było nieuniknione, odkryli łóżko wodne. Dorośli zastali Carla, Alana i Jasona kulających się po materacu, żeby wywołać „fale”. David, jak zwykle nieśmiały, nie przyłączył się do tych wygłupów i obserwował je z się ostre słowo Judy, chłopcy zeskoczyli z łóżka i wymaszerowali z sypialni, a za nimi w pokoju został David. Podchodząc do stóp łóżka, zauważył, że jego powierzchnia nadal leciutko faluje. Potem odwrócił się do okna i zdał sobie sprawę, że zaczęło w niepojęty sposób, David poczuł jakby dwie duże dłonie – przypominające dłonie mężczyzny – naciskające mu na brzuch. Chwilę potem został ciśnięty na łóżko. Wylądował płasko na sześćdziesiąt osiem kilogramów przy stu pięćdziesięciu dwóch centymetrach wzrostu, David jest ciężkim dzieckiem i żeby go powalić trzeba niemałej obrócił się pospiesznie, spodziewając się, że zobaczy Jasona albo któregoś ze swoich braci, którzy zrobili mu taki nic z tych rzeczy. Gdy David odwrócił się, żeby sprawdzić, kto go popchnął, opadła mu chłopcem, u stóp łóżka, z dzikim, złośliwym wyrazem twarzy, stał mężczyzna, czy raczej obraz mężczyzny. Do Davida nagle dotarło, że widzi przez tę postać!Chłopiec zamarł z przerażenia. Cały drżał. Patrzył na widmo, które z wolna uniosło rękę i wskazało dokładnie na mu waliło, ciało dygotało, czuł się jakby tracił rozum. David patrzył, jak postać się cofa i znika z widoku. Chłopak trząsł się z zimna, które go ogarnęło na skutek zgramolił się z łóżka, nie spuszczając wzroku z miejsca, w którym pojawiło się to coś. Wciąż tam patrząc, wymknął się z w salonie, a w głowie mu się kręciło. Nie mógł zrozumieć, co mu się przydarzyło. Wiedział tylko, że był przerażony, i że ten strach był czymś Debbie go zawołała i poprosiła, żeby pomógł Alanowi zanieść jakiś karton do sypialni z łóżkiem wodnym, David aż się zadławił.– Nie! – krzyknął. – Nie! Nie wrócę tam!– A tobie co się stało? – spytała Debbie.– Nic – powiedział z rozdrażnieniem i ruszył do kuchni, gdzie pracowała Judy.– Mamo, chcę jechać do domu. Chcę zaraz jechać do domu!– David, jeszcze trochę – odparła, nie odwracając wzroku znad zlewu, który szorowała.– Teraz! – nalegał. – Nie chcę tu być.– David, przykro mi, ale nie!Wystraszony i czując się zupełnie sam, David wybiegł na dwór i odmówił powrotu do środka. Razem z psem usiadł na frontowym trawniku pod drzewem, które chroniło od mżawki. Po twarzy chłopca spływały łzy, gdy spoglądał na mroczny, teraz groźny w pokoju z łóżkiem wodnym doszło do kolejnego dziwnego epizodu. Carl i Alan zatargali tam pudło i wsunęli je w narożnik. Gdy już mieli wychodzić, drzwi się zamknęły – same. Nieważne, jak kręcili i manipulowali klamką, nie mogli ich otworzyć. Coś było nie w porządku. Czując się jak w pułapce, Alan i Carl zaczęli wołać o pomoc. Dźwięk ich głosów powinien się nieść przez pusty dom, ale nikt ich nie usłyszał. Gdy Alan znowu spróbował przekręcić klamkę, działała idealnie.– Nie słyszałaś, jak wołaliśmy? – spytał Alan Debbie.– Nie – odparła. – A co?– Zatrzasnęliśmy się w sypialni.– No i fajnie. Ależ jesteś sprytny – skomentowała cierpko i poszła do kuchni, w której nadal uwijała się jej matka.– O co chodzi Davidowi? – spytała Judy.– Pewnie się nudzi. Albo może ten upał go zmęczył – odpowiedziała bez komentarza przyjęła to wytłumaczenie.– Wiesz co, zasuwam tu większą część popołudnia – rzekła Judy – i co nieco odszorowałam… no, mniej więcej… ale marnie to wszystko wygląda. Byłam wcześniej w salonie i polerowałam to długie lustro, że mało mi ręka nie odpadła. Ale jest w nim jakaś mgiełka, głęboko w środku; nie odbija jak trzeba. A gdy poszłam na tyły domu ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie. Jesteś pewna, że chcesz się w to pakować?– Mamo, niczego nie jestem pewna. Wiem tylko tyle, że to lepsze niż Bridgeport, i już utopiliśmy kupę kasy w czynszu. Po prostu dołożymy starań, żeby wszystko się tej chwili do drzwi frontowych zastukała bratanica właścicielki. Debbie wpuściła ją do środka.– Cześć, jestem Camilla – powiedziała. Była przed dwudziestką, miała brudne blond włosy, szczupłą figurę i pociągłą przedstawiła siebie oraz swoją matkę i wymieniły uściski dłoni.– Co się stało temu chłopcu na dworze? Zawsze taki jest? – spytała i Debbie wyjrzały przez okno i zobaczyły, że David siedzi pod drzewem, plecami do domu.– To David, mój brat – wyjaśniła Debbie. – Nie czuje się dzisiaj dobrze.– No, a poza tym wszystko okej?– Niezupełnie – odparła Debbie. – Na początek, sądziłam, że wyprowadzasz się z tego mieszkania w przybudówce.– Nie, sorki – powiedziała Camilla. – Jeszcze tego nie ogarnęłam. Może w okolicach sierpnia.– Sierpnia! – wykrzyknęła. – Ale my zapłaciliśmy za wynajem sporo kasy. I wynajęliśmy cały dom!– Będziecie to musieli ustalić z moją ciocią – odpowiedziała Camilla.– I tak zrobimy – zapewniła Debbie. – Dalej, to łóżko wodne w sypialni na tyłach. Kiedy stąd wyjedzie? Chcemy tam wstawić własne meble, a nie możemy.– Tammy chyba mówiła, że jutro po nie przyjedzie.– A gdzie mamy dzisiaj spać?– No przecież na tym łóżku.– Nie będę spać na żadnym obcym łóżku. Powiedz tej dziewczynie, żeby jutro zabrała to cholerstwo, albo sama je wywlokę – oświadczyła Debbie. – I jeszcze jedna rzecz: ten bajzel w piwnicy. Gdzie jest klucz do składziku? Chcemy tam wstawić parę rzeczy.– Och, nie wolno wam korzystać z tamtego pomieszczenia! – wykrzyknęła Camilla. – Nikomu nie wolno tam wchodzić!– Żarujesz? Płacimy za to miejsce, pamiętasz?– Wynajęliście je, nie kupiliście. Poza tym ja nie jestem właścicielką tego domu. O tych rzeczach będziecie musieli porozmawiać z moją ciocią. Muszę już lecieć. Miło było cię poznać, kobieta wyszła przez drzwi frontowe i wróciła do mieszkania w przybudówce.– Przecież to jakaś bzdura. – Debbie była na granicy łez. – Miało być dobrze, a wszystko jest nie tak. I ani myślę spać w cudzym łóżku, zwłaszcza na materacu pełnym wody!Gdy bratanica właścicielki sobie poszła, do drzwi zbliżył się David.– Chcę jechać do domu – marudził. – Nie chcę tu siedzieć. Możemy już jechać?– Ja już mam dosyć! – wrzasnęła Debbie. – Nie mogę pracować. Nie mogę nawet myśleć. Idę powiedzieć Arnemu, że dzisiaj tutaj nie kazała Davidowi zaczekać w zadaniem przed zamknięciem domu było zwabienie psa do środka, a Arne dosłownie musiał go tam wnieść. Na podłodze w kuchni stały miski z suchą karmą i wodą. Arne i Debbie mieli zamiar przyjechać wieczorem, żeby do niego zajrzeć, ale drzwi do piwnicy na wszelki wypadek zostawili otwarte. Chociaż żal im go było zostawiać, wiedzieli, że pewnie szybko zapakowali chłopców i wszyscy wrócili do domu Glatzelów w Brookfield. Mieli za sobą trudne, męczące popołudnie, dodatkowo zepsute przez deszcz, i nastroje były ponure. David miał najgorszy nastrój ze wszystkich. Zły i zrzędliwy, resztę dnia spędził w swojej sypialni na samotnych przy kolacji, choć Arne i Debbie nadal byli przybici, to właśnie David stanowił prawdziwy problem. Normalnie wesoły, roześmiany i pełen życia, teraz był ponury, markotny i nie chciał rozmawiać. Wszelkie wysiłki, żeby go rozchmurzyć, spotykały się z odpowiedzią „Dajcie mi spokój” albo „Nie muszę nic mówić.” Wreszcie wstał i odszedł, zostawiając niemal nietknięty czuł, że nikt nie uwierzy w problem, z którym się wieczorem, gdy chłopcy poszli do łóżek, zwierzył się dalszy w wersji pełnej „Przeklęty. Historia domu Smurlów” to trzecia część serii książek małżeństwa Eda i Lorraine Warrenów – badaczy, którzy poświęcili swoje życie na zgłębianie i dokumentowanie zjawisk paranormalnych oraz organizowanie pomocy dla ludzi dotkniętych przemocą duchową. Do tej pory, nakładem wydawnictwa Replika ukazały się następujące części: Ed i Lorraine przebadali tysiące spraw, napisali setki artykułów i wygłosili dziesiątki wykładów poświęconych zjawiskom nadprzyrodzonym. Przez wiele lat, przewodniczyli Stowarzyszeniu ds. Badań Parapsychicznych w Nowej Anglii. Ich dorobek i zasługi dla badań nad zjawiskami paranormalnymi trudno przecenić. Jak wiemy zakup domu lub mieszkania z natury rzeczy obciążony jest pewnym ryzykiem. Bez względu na to czy kupujemy całkowicie nowy budynek czy też korzystamy z rynku wtórnego, bardzo często okazuje się , że nasze wymarzone gniazdko posiada wiele ukrytych mankamentów. Pół biedy, jeśli ujawniają się problemy natury technicznej, bo z tymi prędzej czy później uda nam się poradzić. Dużo gorzej, gdy dom posiada mroczną przeszłość, o której nie mieliśmy zielonego pojęcia lub pozostaje w ścisłej relacji z istotami bezcielesnymi. Ci niewidzialni mieszkańcy bardzo często wykazują ogromne przywiązanie do przestrzeni, którą uznają za własną. Bohaterowie książki, Jack i Janet Smurl stanowili modelowe amerykańskie małżeństwo. Decydując się na kupno bliźniaka w West Pittson, wyobrażali sobie, że wraz ze swoimi dziećmi i rodzicami Jack’a stworzą tam wymarzony dom, który będzie ich przystanią na lata. Pracowici, religijni, empatyczni i obdarzeni mocnym kręgosłupem moralnym szybko wtopili się w lokalną społeczność. Z ogromną energią zaangażowali się w działalność wszelkich organizacji samopomocowych i charytatywnych. Ich dzieci dobrze się uczyły i razem z rodzicami uczęszczały na niedzielne nabożeństwa. Niewątpliwie rodzina ta była pełna miłości i oddania. Smurlowie przeprowadzili kapitalny remont w całym budynku i nie szczędząc ani trudu, ani pieniędzy starali się przywrócić jego dawny blask. Tymczasem dom wydawał się żyć własnym życiem. Awarie i usterki stanowiły ich codzienność. Z czasem pojawiły się dziwne dźwięki, odrażające zapachy, paranormalne epizody i nieustające poczucie czyjejś obecności. Z początku sąsiedzi wątpili w opowieści Smurlów, lecz kiedy sami zaczęli obserwować dom szybko zauważyli, że nawet pod nieobecność lokatorów dzieją się tam przerażające rzeczy. W nocy zapalały się i gasły światła, słychać było bardzo głośne i niepokojące dźwięki. Część z sąsiadów podchodziła pod dom i wtedy w oknach ukazywały się różne postacie. Po wielu interwencjach w Kurii i dziesiątkach telefonów z prośba o pomoc, Smurlom udało się skontaktować z Edem i Lorraine Warrenami. Dodam tylko, że sprawa nawiedzonego domu Smurlów została potwierdzona przez wielu świadków – księży, policję, dziennikarzy i badaczy zjawisk paranormalnych – a także sfilmowana. Książkę „Przeklęty .Historia domu Smurlów” przeczytałam z wielką uwagą. Małżeństwo Warrenów darzę wielką estymą, a do ich relacji podchodzę z zaufaniem. Pozycje tę zdecydowanie polecam i jednocześnie dziękuję Wydawnictwu Replika za nadesłany egzemplarz. Książkę można nabyć w wielu miejscach między innymi TUTAJ. Sklep Książki Literatura faktu, reportaż Literatura faktu Opętania. Historie prawdziwe (okładka miękka, Wszystkie formaty i wydania (3): Cena: Oferta : 21,92 zł Opis Opis Kolejny bestseller Warrenów, autorów książki Nawiedzenia. Historie prawdziwe Ed i Lorraine Warrenowie, najsłynniejsi i najbardziej szanowani demonolodzy świata, poświęcili kilka dziesięcioleci na badanie, potwierdzanie i wreszcie dokumentowanie niezliczonych przypadków zjawisk nie z tego świata. Zdumiewające doświadczenia Warrenów ze światem nadprzyrodzonym stały się inspiracją dla bestsellerowych książek i bijących rekordy popularności filmów, w tym Obecność, Annabelle czy The Amityville Horror. Książka Opętania. Historie prawdziwe zawiera między innymi szczegóły dotyczące sprawy nastolatki, eksperymentującej z satanizmem i seansami spirytystycznymi, co sprawiło, że stała się ofiarą najbardziej przerażającego demona... Przeczytacie w niej również o miasteczku terroryzowanym przez morderczą, niepowstrzymaną siłę, tak złą, że mogło ją zrodzić wyłącznie piekło… a także o domu opanowanym przez bezlitosną, niszczycielską furię poltergeistów... Poznacie też szczegółowe fakty stojące za słynną posiadłością w Amityville. "Oto niektóre z najbardziej zaskakujących i frapujących spraw, związanych z badaniami zjawisk nadprzyrodzonych. NADZWYCZAJNE!" BooklistEd i Lorraine Warrenowie przebadali wspólnie tysiące spraw związanych ze zjawiskami nadnaturalnymi. Napisali razem wiele artykułów i książek, prowadzili też wykłady na uczelniach. Oboje idealnie się uzupełniali, wykorzystując wiedzę i umiejętności. Domeną Eda – jedynego świeckiego egzorcysty zaakceptowanego przez Watykan – były przypadki nawiedzeń i opętań, Lorraine natomiast była niezwykle wrażliwym medium. Ed zmarł w roku 2016. Jego żona Lorraine odeszła w roku 2019. Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Opętania. Historie prawdziwe Tytuł oryginalny: Ghost Hunters Seria: Nawiedzenia i opętania Autor: Warren Ed , Warren Lorraine , Chase Robert David Tłumaczenie: Martyna Plisenko Wydawnictwo: Wydawnictwo Replika Redakcja: Ślęk-Paw Dagmara, Sobiecka Marta Język wydania: polski Język oryginału: angielski Liczba stron: 240 Numer wydania: I Data premiery: 2019-10-29 Rok wydania: 2019 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 22 x 204 x 138 Indeks: 33425030 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik. Warren Ed Warren Lorraine Chase Robert David Inne z tej serii Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane Książki Replika Oszczędzasz 13,03 zł (35% Rabatu) Wysyłka: 1-2 dni robocze+ czas dostawy Opis Najbardziej przerażająca sprawa Eda i Lorraine Warrenów!Wkrótce po przeprowadzce do nowego domu w Connecticut, Snedekerowie zaczynają doświadczać ataków ze strony bluźnierczej siły, a wszelkie próby wypędzenia jej nie przynoszą rezultatów. Jedyną szansę upatrują w światowej sławy demonologach – Edzie i Lorraine Warrenach, którzy postanawiają pomóc. Jednak nawet oni mają problem z pozbyciem się upiornej obecności. Przy okazji otwarcie przyznają, że nigdy wcześniej nie zetknęli się ze sprawą tak przerażającego nawiedzenia…Udręczona rodzina nie miała pojęcia, że jej nowy dom był niegdyś zakładem pogrzebowym i że koszmar z niewytłumaczalnymi zjawiskami dopiero się zaczyna. To, co z początku rysowało się jako działanie poltergeista, szybko okazało się prawdziwą wojną z najmroczniejszymi siłami zła. Wojną, na przegranie której Snedekerowie nie mogli sobie podstawie niniejszej sprawy nawiedzonego domu nakręcono film pt. "The Haunting in Connecticut" (polski tytuł: "Udręczeni"). Szczegóły Tytuł Udręczeni. Historia prawdziwa Język oryginału angielski Tłumacze Plisenko Martyna Inne propozycje autorów - Warren Lorraine, Garton Ray, Reed Carmen, Snedeker Al., Warren Ed Podobne z kategorii - Książki Klienci, którzy kupili oglądany produkt kupili także: Darmowa dostawa od 199 zł Rabaty do 45% non stop Ponad 200 tys. produktów Bezpieczne zakupy Informujemy, iż do celów statystycznych, analitycznych, personalizacji reklam i przedstawianych ofert oraz celów związanych z bezpieczeństwem naszego sklepu, aby zapewnić przyjemne wrażenia podczas przeglądania naszego serwis korzystamy z plików cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki lub zastosowania funkcjonalności rezygnacji opisanych w Polityce Prywatności oznacza, że pliki cookies będą zapisywane na urządzeniu, z którego korzystasz. Więcej informacji znajdziesz tutaj: Polityka prywatności. Rozumiem

ed lorraine warren sprawy