Kao na filmu: Lažirana smrt poznatog gangstera? Telo gangstera iz 1930-ih godina Džona Dilindžera biće ekshumirano, jer njegovi rođaci sumnjaju da je na groblju u Indijanapolisu ustvari sahranjen neko drugi. Ministarstvo zdravlja države Indijana objavilo je dopis u kojem Majk Tompson i Kerol Tompson Grifit, koji tvrde da im je Dilindžer Wojciech Kilar - Pan Tadeusz: Polonez - temat z muzyki do filmu (1998)Kraków, Festiwal Muzyki Filmowej 2012wyk. NOSPR, dyr. José Maria Florêncio BRATISLAVA 13. júna (WEBNOVINY) - Vo veku 69 rokov zomrel bývalý gangster Henry Hill, ktorého život sa stal predlohou filmu Mafiáni (1990) režiséra Martina Scorseseho. Hill skonal v utorok 12. júna v Los Angeles po dlhom boji s bližšie nešpecifikovanou chorobou, čo portálu TMZ.com potvrdila jeho priateľka Lisa. Australský gangster (2021) - TV film - 9 obrázkov. Fotky, plagáty, momentky z nakrúcania a ďalšie obrázky. Language. English. Box office. $3.1 million. To Catch a Killer is a 2023 American crime thriller film directed by Damián Szifron and written by Szifron and Jonathan Wakeham. It stars Shailene Woodley, Ben Mendelsohn, Jovan Adepo and Ralph Ineson. In the film, a talented but troubled young Baltimore cop is recruited by the FBI to help profile Nowość: http://www.vinylbeat.pl/wow !Polub stronę http://www.facebook.com/VinylBeatPl, zasubskrybuj kanał @VinylBEAT (http://youtube.com/vinylbeat) (koniecz Find similar artists to Muzyka z filmu Kiler and discover new music. Scrobble songs to get recommendations on tracks, albums, and artists you'll love. ogbKIq. Od momentu gdy pojawił się w zielonogórskim klubie minęło już ponad 30 lat. Kierował nim ledwie 4 sezony, a jednak gdyby przeciętnemu kibicowi kazać wymienić nazwiska kilku najbardziej znanych prezesów w historii polskich klubów żużlowych, to nazwisko Zbigniewa Morawskiego z pewnością przewinęłoby się często. To on pokazał całej Polsce jak zrobić wynik, a przy okazji z wydarzenia sportowego uczynić show w amerykańskim stylu. Jeśli szukać kogoś, kto dał podwaliny pod to, że dziś PGE Ekstraliga jest najlepszą i najbogatszą żużlową ligą świata, to byłby nim właśnie on. Zbigniew Morawski mocno popchnął polski żużel ku zawodowstwu. - W 1989 roku zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski, a potem przyszedł kryzys, bardzo słaby sezon. Następowały zmiany ustrojowe, kończyło się wsparcie od państwowych zakładów pracy, bo wszystko zaczynało upadać. W 1990 roku odbiło się to na naszych wynikach. Ledwo po barażach (ze Spartą Wrocław - przyp. red.) uratowaliśmy się przed spadkiem. Przygotowania do kolejnego sezonu też wyglądały słabo. Brakowało pieniędzy na sprzęt, motocykle. Nagle jednak zdarzył się cud - powiedział Sławomir Dudek, wówczas jeden z zawodników Falubazu. - Działacze znaleźli darczyńcę w osobie pana Morawskiego i zaczął się boom. Wszedł do klubu z wielkimi pieniędzmi i przewrócił wszystko do góry nogami. Sprzęt, który mieliśmy do tej pory, poszedł do szkółki, a my w ciągu dwóch miesięcy dostaliśmy wszystko nowe, z najwyższej półki. W Szwecji mieliśmy szyte kombinezony, w Danii zamawiane silniki. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Wyglądało to tak jak w bajce o Kopciuszku. Weszła czarodziejska wróżka, puknęła w stół i z dyni... zrobiła się kareta - dodał z uśmiechem. Eleganckie toalety na wsi Morawski szybko przekształcił klub w prywatny biznes, nazwał go swoim nazwiskiem, zainwestował w obiekt, a rodzimi zawodnicy w jego składzie stali się pierwszymi polskimi żużlowcami z zawodowymi kontraktami. Dostawali spore pieniądze z zawartych umów, a do tego po każdym meczu mogli jeszcze liczyć na specjalne bonusy od prezesa. - Sprzętu nam nie brakowało, nowe części pojawiały się w klubie na życzenie, prezes wyciągał pieniądze i pytał, czego potrzebujemy. Chciałeś mieć nowy silnik, to miałeś - wspominał parę lat temu jeden z liderów ówczesnego Morawskiego, Jarosław Szymkowiak. - To co w innych drużynach mieli tylko liderzy, u nas wszystkich 7-8 zawodników. Sprzęt, ubiór, klucze, skrzynki na narzędzia, zabezpieczone hotele na wyjazdy, obiady w restauracjach w czasie podróży, zamiast wcześniejszego grilla w lesie - dopowiedział Dudek. Morawskiemu finansowo szło dobrze. Miał hurtownię napojów i w Lubsku-Janiszowicach firmę zajmującą się przetwórstwem runa leśnego. - Na wiosce postawił wielkie hale, tiry wjeżdżały i wyjeżdżały jeden po drugim, nawet toalety były zrobione z rozmachem. Biało-niebieskie dla mężczyzn i biało-czerwone dla kobiet. Cała inwestycja to był wówczas najwyższy światowy poziom - wspomniał Sławomir Dudek. Rozmach wprowadził także do żużla. Jeszcze przed sezonem 1991 nie tylko od sprzętu ugięły się warsztatowe półki, ale i stadion przeszedł renowację, pojawiło się nowoczesne nagłośnienie, a krajowy skład został wzmocniony piątym zawodnikiem świata - Szwedem, Jimmy'm Nilsenem i młodą norweską gwiazdą - Larsem Gunnestadem. Wszystko po amerykańsku Z samych meczów też zrobił show. Miał w Stanach Zjednoczonych rodzinę i był w tym kraju tak zakochany, że w klubowym gabinecie miał ponoć nawet maszynę do popcornu. Więc wymarzył sobie, że będzie robił widowiska w amerykańskim stylu i tak się działo. Już przed inauguracyjnym meczem z Unią Leszno odbył się koncert muzyczny zespołu „Kombi”, a dla kibiców tańczyły ubrane w efektowne stroje dziewczyny z grupy „Magic girls”. - I tych dziewczyn nie było kilka, jak to wygląda dzisiaj na meczach PGE Ekstraligi, ale 30! Wszystkie stroje, pompony sprowadzał im z USA, bo w Polsce w ogóle tego nie można było dostać. My też czuliśmy się trochę jak gwiazdy, bo jak robiono dla nas kombinezony, to w klubie pojawiły się projektantki i każdy nie dość, że został dokładnie zmierzony od stóp do głowy, to jeszcze mógł sobie wybrać kolorystykę stroju - nadmienił Dudek. Wszystko było po amerykańsku. Wielkie M na gwieździstym sztandarze, wielkie M w barwach amerykańskiej flagi na plastronach, przyćmiewające charakterystyczną dla zielonogórzan Myszkę Miki, dla której miejsce znalazło się w rogu. - Bardzo nam na tej Myszce zależało i wymogliśmy to na prezesie - przyznał Dudek. W efekcie tak efektownej oprawy Unia Leszno już przed meczem była skazana na pożarcie. - Wyglądają jak z trzeciego świata - podsumował stroje leszczynian sam prezes Morawski, a spotkanie zakończyło się pewną wygraną gospodarzy 58:31. Lanie przyjął ze spokojem Już drugi mecz sezonu pokazał jednak, że rywalizacja w lidze wcale nie będzie dla zielonogórzan spacerkiem. Pojechali do Lublina i doznali sromotnego lania, ulegając miejscowemu Motorowi (wzmocnionemu Hansem Nielsenem), aż 29:61! - Wtedy wyszedł profesjonalizm prezesa. Nie zrobił tragedii z tego do się stało. Zamiast od razu rzucać karami, wysłuchał co się stało i omówiliśmy wspólnie co można poleprzyć. Miał świadomość, której brakowało kibicom. To, że ubrano nas w ładne ciuchy i kupiono nowe motocykle nie sprawiło przecież, że od razu staliśmy się mistrzami świata - powiedział Dudek. - Potem po każdym meczu w poniedziałek mieliśmy spotkanie z prezesem, działaczami, mechanikami. Krótko podsumowywaliśmy niedzielny mecz, a po 10-15 minutach, gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy, zajmowaliśmy się tym, co można usprawnić przed kolejnymi zawodami - dodał. - Mało pamiętam z czasów startów w Polsce. Mieliśmy po prostu odjechać zawody, otrzymać pieniądze i wracać do siebie. Dopiero w czasach Morawskiego był prawdziwy zespół. Nie wszystkim polskim zawodnikom odpowiadało, że przyjeżdżaliśmy z zagranicy i zabieraliśmy im miejsce, jednak w Zielonej Górze stworzyć ducha drużyny – powiedział niedawno 54-letni Jimmy Nielsen na antenie nSport+. Jego słowa w pełni potwierdził Sławomir Dudek. - Za to naprawdę szanuję prezesa Morawskiego. Ten klimat, który stworzył, pozbawiony wszelkiej zazdrości, był niepowtarzalny. Nie byłem wówczas żadnym orłem w tej drużynie, może tylko średniakiem, ale nie zazdrościłem Andrzejowi Huszczy, czy Jarosławowi Szymkowiakowi, że dostali więcej pieniędzy. Nikt w ogóle na to wtedy nie patrzył. Wszyscy jeździliśmy na zawody razem, busami. Gdy zatrzymywaliśmy się po drodze, to otwierało się bagażnik, a tam zachodnie papierosy, różnego rodzaju batony, napoje. Jedliśmy, piliśmy, rozmawialiśmy. To były niby takie dodatki, ale psychicznie bardzo nam pomagały. Takimi rzeczami budowaliśmy przewagę nad przeciwnikami. Wcześniej, gdy Wybrzeże Gdańsk sponsorował pan Wieczorek, to pamiętam jak zazdrościłem im świecących brokatem strojów. Gdy pojawił się Morawski, to nam zazdrościli wszyscy! Po klęsce w Lublinie zielonogórzanie szybko się otrząsnęli. Do końca sezonu doznali jeszcze tylko dwóch wyjazdowych porażek (28:62 w Bydgoszczy i 43:46 w Lesznie) i zremisowali mecz u siebie z Apatorem Toruń. To wystarczyło by z przewagą trzech punktów w tabeli nad Motorem Lublin, mogli świętować mistrzostwo Polski. Miało być 66 i było! Ostatni mecz (22 września) w ROW-em Rybnik to już była prawdziwa feta. Po każdym zwycięskim biegu gospodarzy z głośników rozlegało się „We are The Champions” grupy Quenn, a zielonogórzanie ze spadającymi z ligi 12-krotnymi mistrzami Polski (zlecieli ostatecznie po przegranych barażach z Wybrzeżem Gdańsk - przyp. red.) robili co chcieli. Ostatecznie uzyskanym wynikiem punktowym wskazali kibicom, na którą listę wyborczą mają głosować w zaplanowanych na 27 października 1991 roku wyborach, pierwszych w pełni wolnych wyborach do sejmu RP. Zwyciężyli 66:24, a właśnie nr 66 miała lista zgłoszona w okręgu nr 14, z której do sejmu miał się dostać sternik zielonogórskiego klubu. Lista miała oczywiście, jak przystało na pana Morawskiego, bardzo prostą i skromną nazwę - Lista Prezesa Morawskiego. Ambicji politycznych niestety nie udało mu się zrealizować. Ugrupowanie zebrało ponad 8000 głosów, ale o niespełna 800 za mało, aby uzyskać poselski mandat. Dla Morawskiego było to spore rozczarowanie. W trakcie sezonu chociaż nie musiał, to wykładał pieniądze na całą pozasportową otoczkę, by zapewnić kibicom rozrywkę, a całej Zielonej Górze rozgłos. Na stadionie koncertował „Lombard”, „Żuki”, a widownię rozśmieszali: kabaret Elita, Tadeusz Drozda czy Władysław Komar. - Jednego tylko żałuję, że stadion nie miał wówczas sztucznego oświetlenia. Wszystko odbywało się przy pełnym słońcu. Szczególnie sztuczne ognie i fajerwerki po spotkaniach wypadały blado. Teraz, gdy mecze kończą się ok. 22:00, wyglądałoby to dużo efektowniej - ocenił Dudek. Morderstwo i tragedie Od momentu wyborów dobra passa prezesa Morawskiego się zakończyła. Zimą przegrał z innym biznesmenem inwestującym w żużel - Romanem Niemyjskim prestiżowy pojedynek o kontrakt indywidualnego mistrza świata Jana Osvalda Pedersena. Duńczykowi zaproponowano w Rybniku 10 tysięcy marek za mecz i zamiast startów w drużynie mistrza Polski, wybrał ofertę z II ligi. Przed startem sezonu 1992 klubem zaś wstrząsnęła na dodatek dramatyczna historia. Dwaj zielonogórscy żużlowcy: Zbigniew Błażejczak i Marek Molka zostali oskarżeni, a następnie skazani za popełnienie brutalnego mordu. Poszło o samochód. Błażejczak kupił od biznesmena Jacka Ostojskiego samochód, ale zapłacił tylko zaliczkę. Gdy przyszło do zapłacenia reszty to zamiast pieniędzy Ostojski dostał 5 ciosów metalową rurką. Cała Zielona Góra była w szoku, tym bardziej, że pieniądze, które był wart opel omega Błażejczak mógł na torze zarobić w jednym meczu. Osłabiona drużyna Morawskiego zakończyła rozgrywki na ledwie czwartym miejscu. Przed kolejnym sezonem miały miejsce kolejne wstrząsy. W trakcie sparingu z Unią Leszno (21 marca 1993 roku) doszło do tragicznego wypadku z udziałem utalentowanego Andrzeja Zarzeckiego. Żużlowiec doznał rozległych obrażeń i na ich skutek trzy dni później zmarł. 6 czerwca jego los podzielił inny młodzieżowiec zielonogórzan - Artur Pawlak. 19-latek podczas meczu sparingowego z II-ligową Polonią Piła uderzył w tylne koło prowadzącego Grigorija Charczenki i z impetem uderzył w bandę. 15 dni później umarł. Osłabiony Morawski skończył sezon na 6. miejscu. Wówczas pojawiały się też pierwsze sygnały o kryzysie finansowym głównego sponsora i prezesa klubu. W 1994 roku zagraniczne gwiazdy przestały być kontraktowane na wszystkie mecze. Brian Karger ostatecznie wystąpił w sześciu spotkaniach, Henrik Gustafsson w trzech, a Peter Nahlin w jednym. Krajowi liderzy nie dostawali już nowych motocykli na zawołanie. Nawet z odebraniem płatności za mecze mieli problemy. W efekcie drużyna z hukiem spadła z ligi, a Morawski odszedł z klubu. Sen o potędze się skończył. Na kolejny medal - brązowy - zielonogórscy kibice musieli czekać wiele lat, do 2008 roku. Plotka o Czarnobylu Morawski dużo inwestował, potęgę klubu i swoją budował na kredytach, ale dlaczego nagle zabrakło mu finansowych możliwości? - Według mnie pogrążyli go nieuczciwi byli pracownicy oraz konkurencja, rozpowszechniająca plotki, że grzyby skupowane i przetwarzane przez Morawskiego są skażone w wyniku awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu (miała miejsce parę lat wcześniej w 1986 roku - przyp. red.). Zupełnie też się nie przyjęła na polskim rynku importowana wówczas przez niego borówka amerykańska - powiedział Dudek. Zadłużony były prezes zielonogórskiej drużyny, by uniknąć problemów z prawem, szybko wyemigrował za ocean. Mieszkał w Milwaukke, a ostatnio na Florydzie. Od grudnia 2012 przez jakiś czas twarz Zbigniewa Morawskiego widniała nawet w rejestrze osób poszukiwanych Komendy Głównej Policji. Ścigany był z art. 273 przez prokuraturę z Bielska-Białej i groziło mu do 2 lat więzienia za używanie dokumentu poświadczającego nieprawdę. Obecnie jednak na tej liście już nie widnieje. Kiler i Kiler-ów 2-óch. Kultowe komedie kiedyś i dziś. Sprawdziliśmy, jak obecnie wyglądają miejsca z filmów Juliusza Machulskiego "Kiler" i "Kiler-ów 2-óch" to bezapelacyjnie jedne z najzabawniejszych komedii w historii polskiego kina. Świadczyć może o tym ogromna liczba widzów, którzy... 19 marca 2022, 8:50 Kultowe miejsca z polskich filmów i seriali. Wiele z nich znajduje się w Warszawie i okolicach. Wiemy, jak dziś wyglądają 13 Posterunek, Kiler, Miodowe lata, Rodzina Zastępcza, Dzień Świra, Niania - to tylko niektóre z produkcji, jakie mają swoje zaszczytne miejsce w historii... 10 marca 2022, 11:00 Ekipy filmowe zmorą Żoliborza. Nielegalne parkowanie, spaliny i hałas. "Duża uciążliwość dla mieszkańców" Żoliborz uchodzi za jedną z najpiękniejszych części Warszawy. Liczne parki, zieleń, mnogość zabytków i urokliwe uliczki willowe są nie tylko chlubą mieszkańców... 22 października 2019, 18:25 Warszawskie autobusy coraz bardziej atrakcyjnym planem zdjęciowym dla filmowców Autobusy i tramwaje w Warszawie to często cisi bohaterowie filmów i seriali. Zarząd Transportu Miejskiego podsumował miniony rok i poinformował, że filmowcy... 3 stycznia 2019, 7:37 Jak wyglądałyby znane filmy, gdyby ich akcja toczyła się w Warszawie? Jak wyglądałaby fabuła największych kinowych hitów i najpopularniejszych seriali, gdyby ich akcja toczyła się w Warszawie? Czy Forrest Gump poradziłby sobie w... 24 grudnia 2017, 10:28 Filmy z Warszawą w tle. Od polskiego kina aż po Bollywood! W Warszawie nakręcono dziesiątki filmów, zarówno polskich, jak i zagranicznych - od amerykańskich, przez francuskie, aż po egzotyczne bollywoodzkie produkcje.... 20 października 2017, 9:12 Jak wyglądałyby znane filmy, gdyby ich akcja toczyła się w Warszawie? Jak wyglądałaby fabuła największych kinowych hitów i najpopularniejszych seriali, gdyby ich akcja toczyła się w Warszawie? Czy Forrest Gump poradziłby sobie w... 15 lutego 2017, 14:12 Steven Seagal tropił tu przestępców, a Kiler kupował pomidorki. Słynne sceny kręcone w Warszawie W Warszawie nakręcono dziesiątki filmów, zarówno polskich, jak i zagranicznych - od amerykańskich, przez francuskie, aż po egzotyczne bollywoodzkie produkcje.... 25 sierpnia 2016, 14:08 Filmowa Stolica Lata. Dziś "Kiler" na Polu Mokotowskim [konkurs] We wtorkowy wieczór na kolejnym seansie w ramach Filmowej Stolicy Lata widzowie obejrzą słynną komedię Juliusza Machulskiego "Kiler”. 16 sierpnia 2011, 7:00 Kiler - polska komedia sensacyjna w reżyserii Juliusza Machulskiego, wyprodukowana w 1997 roku. Opowiada o losach Jurka Kilera - warszawskiego taksówkarza, który został pomylony z groźnym gangsterem. Film doczekał się kontynuacji w postaci filmu Kiler-ów 2-óch. Opis W centrum Warszawy zostaje zabity gangster Andrzej G Gilotyna wśród ludzi obserwujących to zdarzenie jest taksówkarz Jerzy Kiler który później wozi kierowcę do domu. Nazajutrz Ferdynand Lipski i Stefan Siara Siarzewski otrzymują połowę banknotu Peso Kolumbijskich które muszą dać w piątek panu Waldkowi w Cargo na lotnisku Okęcie. Rankiem do kamienicy w której mieszka Jerzy Killer przyjeżdża brygada antyterrorystyczna która została wezwana przez mężczyznę który znalazł w taksówce Kilera karabin z którego zabito Gilotynę, antyterroryści budzą Kilera aresztując go. O aresztowaniu Kilera dowiaduje się dziennikarka Naszej TV Ewa Szańska. Kilera przesłuchują Komisarz Ryba, Mioduch i prokurator którzy zaskarżają go o to że popełnił wiele morderstw na gangsterach. Kiler nie mając na sobie udowodnić to że jest niewinny trafia do więzienia gdzie zaprzyjaźnia się z współwięźniami. Dziennikarka Ewa chce przeprowadzić wywiad z Kilerem choć naczelnik więżenia początkowo nie chce się zgodzić, w czasie wywiadu Kiler wymyśla dziennikarce różne historie. Siara oglądając wywiad z komisarzem Rybą dowiaduje się że wśród ludzi współpracujących z Kilerem jest sam Siara, wściekły gangster wyrzuca telewizor do wody. Współwięźniowie proszą Kilera aby coś zrobił z współwięźniem Uszatem który dokucza innym więźniom, gdy Uszat chce zjeść zupę Kilera, dusi się i traci przytomność, okazuje się że połknął solniczkę. Gdy Kiler zostaje przewieziony do miejsca odosobnienia nagle konwój zatrzymuje się z powodu pęknięcia pompy paliwowej, gdzie przyjeżdżają ludzie Siary którzy mówią że są z UOP-u i proszą o to aby im dali Kilera, policjanci się zgadzają, gdzie Kiler trafia do willi Siary. Komisarz Ryba dowiaduje się że Kiler został uwolniony przez ludzi Siary. Tymczasem gdy Kiler bawi się w towarzystwie prostytutek dostaje 2 zlecenia od Siary, pierwsze zlecenie to zabicie dziennikarki Ewy Szańskiej a drugie to zabicie Ferdynanda Lipskiego który ma połówkę banknotu Peso Kolumbijskich. Tymczasem generał policji każe Komisarzowi Rybie aby znalazł Kilera. Kiler dostaje pieniądze, samochód i mieszkanie gdzie też kupuje kasety z filmami sensacyjnymi aby być prawdziwym mordercą, gdy idzie do baru dowiaduje się że jest poszukiwany gdzie przez przypadek obezwładnia pracowników baru, informację o tym zdarzeniu dostaje komisarz Ryba który postanawia przyjąć do współpracy Wąskiego - człowieka Siary. Kiler idzie do domu Ewy gdzie ją obezwładnia, gdzie postanawia jej nie zabijać, mówi jej że nie jest mordercą a zwykłym taksówkarzem, dziennikarka jej nie wierzy gdzie Kiler mówi jej że dostał zlecenie zabicia Lipskiego. Ryba spotyka się z Wąskim gdzie mówi mu żeby mówił co robi Siara i Kiler. Do Kilera przychodzi Gabrysia żona Siary, która mu mówi kim jest Siara, Kiler daje jej 300$ na różne wydatki, Gabrysie zauważa Ewa. Kiler w przebraniu dostawcy Pizzy przychodzi do biura Lipskiego że mu mówi że Siara wydał na niego wyrok, Lipski każe Kilerowi aby zabił Siarę co sprawa się komplikuje. Kiler postanawia pójść do Kudłatego, byłego współwięźnia który wraz z Jerzym i Ewą kręcą film który przypomina informację ze serwisu informacyjnego w którym podają informację o wypadku samochodowym w którym zginął Lipski. Kiler podrzuca Siarze film który nagrał gdzie potajemnie wkłada do odtwarzacza gdzie pokazuje Siarze film, Siara jest zadowolony z wykonania zadania gdzie daje mu połówkę Peso Kolumbijskich. Wąski mówi Rybie gdzie mieszka Kiler, gdzie Ryba wraz z Brygadą Antyterrorystyczną wkracza do mieszkania Kilera, ale Kiler ucieka gdzie zastaje w samochodzie Wąskiego który mu mówi że to on go wsypał, wściekły Kiler wyrzuca Wąskiego z Samochodu. Kolejnym zadaniem Kilera jest pokazanie Lipskiemu zwłok Siary, gdzie Kiler podaje do kawy środek nasenny gdzie Siara zasypia. Kiler z pomocą Ewy i charakteryzatora podobniają Siarę wyglądającego na nieżywego. Lipski jest zadowolony z wykonania zadania, gdzie daje Kilerowi swoją połówkę Peso kolumbijskich. Dochodzi do Strzałów w których strzelają się ludzie Siary i Lipskiego, całe te zdarzenie filmuje Ewa, gdzie dochodzi też do spotkania Siary i Lipskiego którzy się biją, gdzie zostają aresztowani przez Rybę, gdy Gabrysia zauważa aresztowanego Siarę to mdleje. Gdy Kiler idzie na Cargo to zastaje mężczyznę, którego podwoził w dzień gdy zabito Gilotynę, a także co wsypał Kilera o zabójstwo, okazuje się że to prawdziwy Kiler który jest zły że zabawił się jego kosztem, gdy chce zabić Jerzego Kilera to aresztuje go Ryba, który informuje media że pomylił się ze aresztował niewinnego Kilera. Kiler z Ewą idą na Cargo, gdzie dostają dużo pieniędzy, gdzie myślą co z pieniędzmi zrobić?. Gdzie na końcu dowiadujemy się że Killer pieniądze przekazał polskiej kinematografii, a potem żałował. Ciekawostki W filmie wystąpił muzyk grupy Perfect Zbigniew Hołdys wraz ze synem Tytusem oraz Olaf Lubaszenko jako on sam. W role Uszata wcielił się Polski sportowiec Władysław Komar. Obsada Cezary Pazura - Jerzy Kiler Małgorzata Kożuchowska - Ewa Szańska Jerzy Stuhr - komisarz Jerzy Ryba Janusz Rewiński - Stefan "Siara" Siarzewski Katarzyna Figura - Gabrysia Siarzewska Jan Englert - Ferdynand Lipski Krzysztof Kiersznowski - Wąski Marek Kondrat - dyrektor więzienia Mieczysław Klonisz Sławomir Sulej - Kudłaty Szymon Majewski - Mioduch Maciej Kozłowski - prokurator Sławomir Orzechowski - prawdziwy Kiler Dotarła do nas smutna wiadomość. Nie żyje Krzysztof Kiersznowski. Aktor miał 70 lat. Od kilku miesięcy miał problemy ze zdrowiem, ale lekarze nie byli w stanie ustalić diagnozy. Wielokrotnie wymykał się śmierci. Ale nie tym razem... Wielu zapamięta go jako zabawnego, czułego i nieco nieśmiałego Stefana z Barw Szczęścia, inni jako gangstera z filmu Killer. A jaki był prywatnie? Sam nie najlepiej wspominał swoje aktorskie początki. Wiedzieliście, że aktor się jąkał? W szczerym wywiadzie dla Angelinki Swobody dla jakiś czas temu opowiedział, jak wyglądało jego dzieciństwo, kto namówił go do tego, by został aktorem i dlaczego sam o sobie długo myślał, że jest... ponury! Gołda Tencer: „Mamy mocną relację z Dawidem. Muszę powiedzieć, że dużo się uczę od syna” Nie żyje Krzysztof Kiersznowski Jego śmierć wstrząsnęła fanami kina i telewizji. Krzysztof Kiersznowski zmarł w wieku 70 lat. Jak na razie przyczyny śmierci artysty nie są znane. Jedno jest pewne - aktor zostanie zapamiętany za swoje genialne aktorskie wcielenia. Był wszechstronny. Podbijał serca widzów zarówno na ekranie telewizorów, jak i na deskach teatralnych. Sprawiał wrażenie, jakby dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Ale ostatnie lata nie były dla niego łatwe. Zobacz: Krzysztof Kiersznowski nie żyje. Aktor miał 70 lat W 2019 roku Krzysztof Kiersznowski otarł się o śmierć. W lipcu trzy lata temu doszło do tragicznego wypadku w Warszawie. Jego auto po uderzeniu innego samochodu zostało doszczętnie zniszczone. Aktor nie mógł zrobić nic, by uniknąć tragedii. Na szczęście obyło się bez żadnych obrażeń i konieczności przebywania w szpitalu. Jak sam mówi w najnowszym wywiadzie: „Szczęście, a może przypadek? Ja wierzę w przypadki. Gdyby ten kierowca walnął mnie na przykład z boku, tobyśmy dziś nie rozmawiali. To było 25 lipca 2018 roku, w moje imieniny, w południe. Na rondzie w centrum Warszawy w tył mojego samochodu wjechał inny kierowca. Wyrzuciło mnie na sąsiedni pas, potem na kolejny, na szczęście było pusto. Auto do skasowania, a mnie się nic nie stało”, wspominał. Krzysztof Kiersznowski o dzieciństwie, okresie buntu Krzysztof Kiersznowski w jednym z wywiadów przyznał, że kiedyś prowadził bardziej szalone życie: „Jeszcze 20 lat temu próbowałbym wyprzedzać auto za autem. Byle tylko być pierwszym”, opowiadał Angelice Swobodzie dla Jego dzieciństwo nie było łatwe. Aktor żył w środowisku, które nie stroniło od alkoholu, używek i nieodpowiedzialnych zabaw: „Przyznam, że do szesnastego roku życia bywałem agresywny, dużo czasu spędzałem na ulicy. Nie zawsze byłem w szkole, chociaż powinienem. Gdy skończyłem 16 lat, całkiem mi przeszło. Dzięki Bogu, bo wszyscy moi koledzy z podwórka albo już nie żyją, bo umarli z nędzy czy przez wódkę, albo siedzą w więzieniu. Dwóch zmarło właśnie w więzieniu”, mówił w wywiadzie dla Jego podejście do życia zmieniła... ówczesna dziewczyna. Zamiast pójść na tzw. ustawkę, aktor udał się na randkę! „To właśnie ta dziewczyna, nie mając o tym pojęcia, odciągnęła mnie od niebezpiecznego, jak się potem okazało, towarzystwa. Mogłem skończyć w więzieniu, a co najmniej w poprawczaku. Tylko dwóch nas się z tego podwórka uchowało - mój kolega, który został taksówkarzem, dziś już na emeryturze, i całkiem nieźle mu się powodzi, i ja”, opowiadał w 2019 roku. Krzysztof Kiersznowski o aktorstwie Pasją do aktorstwa zaraziła Krzysztofa Kiersznowskiego mama: „Od dziecka chciała być aktorką. Nie mogła, bo wybuchła wojna. Po wojnie poznała mężczyznę, z którym za szybko zaszła w ciążę. W 1950 roku urodziłem się ja i mama już o karierze aktorskiej nie myślała. Ale swoje marzenie na mnie przelała. W każdej rozmowie z koleżankami czy ciotkami padały jej słowa: "Mój Krzyś to będzie aktorem". Co było o tyle debilne, że ja się jąkałem. Po ojcu. Miał w swoim życiu parę ciężkich przesłuchań i po jednym zaczął się jąkać. Ale byłem ładnym chłopcem, o twarzy aniołka, którą okalały jasne, kręcone pukle. Jak miałem nie zostać aktorem?”, mówił. Z tą dolegliwością pomógł mu sąsiad, ówczesny dyrektor Teatru Polskiego, który zlecił mu parę ćwiczeń. Kiersznowski zdał za pierwszym razem. Po latach jednak twierdził, że na aktorstwo by się nie zdecydował. „Dzisiaj już bym tego zawodu nie wybrał. Za dużo w nim niewiadomych. Czasami swojej decyzji żałowałem. Bywały miesiące naprawdę ciężkie. Wtedy myślałem sobie: "I po co?". Propozycje nie spływały, a ja nie miałem żadnych oszczędności, więc długo byłem na utrzymaniu żony. Zapożyczałem się. Jak gdzieś zagrałem, to oddawałem długi i znowu nie miałem pieniędzy. I tak w kółko. Jak miliony ludzi”, opowiadał. I choć wielokrotnie przyznawał, że z tego fachu nie da się godziwie wyżyć, to zawsze w przyszłość patrzył z optymizmem, mawiając: „Grzechem byłoby narzekać”. Rodzinie Krzysztofa Kiersznowskiego składamy głębokie wyrazy współczucia. Fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER/East News Fot. Artrama

gangster z filmu kiler